Forpoczta z dwoma bohaterami w tle. Drugi plan Kozziego. Chęciński? Nie było na niego mocnych

 

 

29 maja Kozzi Film Festiwal gościł Sylwestra Chęcińskiego, poprzez wspomnienia. O zmarłym trzy lata temu reżyserze opowiadał m.in. dyrektor biblioteki w Iłowie pan Bartosz Kuświk. Ciekawa to była opowieść. Panowie się znali. Pierwszym i nie jedynym miejscem spotkania był Lubomierz. Powstał tam festiwal filmów komediowych, gdzie ceniący skromność i proste spotkania z widzami reżyser był corocznym gościem. Według słów cytowanego na wspominkowym wieczorze Janusza Majewskiego, także reżysera, Chęciński uważał się za prowincjusza. Urodzony w międzywojniu, pochodził z małego przysiółka na Roztoczu, wojnę wraz z rodziną spędził w Zamościu a od 1946 roku mieszkał na Dolnym Śląsku w Dzierżoniowie. Uczestniczący w spotkaniu mieli okazję zobaczyć fotografie miejsc związanych z reżyserem, posłuchać jego wypowiedzi oraz wypowiedzi aktorów i reżyserów, z którymi współpracował. Absolwent łódzkiej Filmówki opowiadał o pierwszych praktykach studenckich, które wydawały się nudne do momentu, aż na plan realizowanego filmu oświatowego wkroczyli Jerzy Wojciech Has (reżyser) i Mieczysław Jahoda (równie legendarny, ale autor zdjęć filmowych).

Asystenturę reżyserską miał pan Sylwester okazję realizować u boku m. in. Jerzego Passendorfera, ale i Andrzeja Wajdy. Niezrównane są anegdoty związane z nauką jazdy (pan Chęciński uczył jeździć twórcę „Lotnej” czy „Kanału”  - w budynkach hali zdjęciowej Wrocławskiej Wytwórni Filmów. Instytucja ta stała się drugim domem reżysera trylogii o Kargulach i Pawlakach. Uczestniczący w spotkaniu mieli okazję wysłuchać wielu anegdot związanych z kultowymi komediami o repatriantach ze Wschodu, począwszy od Anny Dziadyk, którą reżyser wypatrzył w korytarzach wrocławskiej wytwórni  filmowej, poprzez wybór aktorów do ról pierwszoplanowych, na będącym właściwie ultimatum - warunku reżysera i scenarzysty, którzy to nie chcieli się podjąć kręcenia kontynuacji „Samych swoich”. Przytaczano również wypowiedzi nieodżałowanego Jana Nowickiego, odtwórcy postaci „Wielkiego Szu”, kolejnej uznanej i lubianej produkcji filmowej Chęcińskiego. Była mowa o „Rozmowach kontrolowanych” i liście, który napisał symbolicznie Stanisław Tym, do zmarłego reżysera polskich komedii. Wielka miłość do motoryzacji mistrza Chęcińskiego trwała do końca życia (ostatniego mercedesa sprezentował sobie na 90 urodziny), łatwiej zrozumieć też fenomen jednego z dwóch seriali nakręconego przez Chęcińskiego – „Drogi”, ze świetną rolą Wiesława Gołasa i znakomitą piosenką ze słowami i w wykonaniu Wojciecha Młynarskiego – „Absolutnie”.

Były na tym poświęconym reżyserowi wieczorze także wątki lubuskie, aktorzy Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze nadali mu ksywkę „Cyzel” – tak dopracowywał wszystkie sceny i role, w realizowanej na zielonogórskiej scenie „Komedii sytuacyjnej”. Opowiadał o tym dyrektor artystyczny Kozzi Film Festiwal – dr Andrzej Buck, który współpracował z reżyserem, oferując mu reżyserię tej brytyjskiej farsy. Cytowani aktorzy (wśród których wielu odwiedzało Kozzi Film Festiwal) wspominali dążność do perfekcji realizowanych scen filmowych i ciągłe duble. Reżyser „zagrał” nawet w zielonogórskiej produkcji wytwórni a’yoy  Władyslawa Sikory „Baśni o ludziach stąd” wygłaszając równoważnik zdania :„żuki” podstawili! Inna konotacja lubuska to pośrednio premiera „Lotnej” A. Wajdy w zielonogórskim kinie „Nysa” i powtórce w letnim kinie „Warszawa”, mieszczącym się niegdyś przy ulicy Chopina, w okolicach szkoły nr 13. W seansie tym miało uczestniczyć 1400 widzów (część z nich wobec braku miejsc siedzących, przyszła z własnymi krzesłami). Pan Chęciński był fetowany również podczas Lubuskiego Lata Filmowego, gdzie w bodajże 50 rocznicę premiery „Samych swoich”, na seansie pomimo deszczu zjawiło się liczne gremium, zapełniając łagowskie kino pod chmurką.

Gościem specjalnym spotkania był pan Edward Masłowski, twórca muzeum poświęconego Sylwestrowi Chęcińskiemu, które powstało jeszcze za życia mistrza i gdzie spotykają się i spotykali pasjonaci komediowej sztuki filmowej.  Pan Edward przywiózł ze sobą wiele artefaktów, o których opowiadał już po spotkaniu, w kuluarach. Wśród nich są podarowane przez reżysera muzeum – Polskie Orły, nagroda za całokształt twórczości, biały kaszkiet twórcy, walizka z trzeciej części komediowego evergreena „Kochaj albo rzuć”. Z walizką tą podróżowała z dziadkami do Stanów Zjednoczonych do stryjka Jaśka – Ania Pawlakówna.

Na pięćdziesiątą rocznicę premiery „Samych swoich” wielbiciele talentu reżysera – szef muzeum z Gostkowic – małej dolnośląskiej miejscowości” i pan Kuświk  zrobili mistrzowi niespodziankę. Udało im się odnaleźć niemowlę pokazane w „Samych swoich” jako maleńka Ania „Pawlaczka”. Zaprosili dojrzałą już kobietę, panią Adę na spotkanie z panem Sylwestrem. I tu padła kolejna anegdota…

Bardzo ciekawie spędzony wieczór z filmami Sylwestra Chęcińskiego, wiele intrygujących opowieści. Wyłania się z nich obraz życzliwego, lubiącego ludzi i życie twórcy nie tylko komedii.

 

  

 

 

 

 

Go to top
JSN Pixel 2 is designed by JoomlaShine.com | powered by JSN Sun Framework